- Pomiechówek
- Samorząd
- Turystyka i sport
- KINO
- Kultura i oświata
- Zdjęcia
- Kontakt
Obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych". Delegacja samorządowa złożyła kwiaty i zapaliła znicz przed tablicą upamiętniającą jedną z ostatnich akcji zbrojnych podziemia antykomunistycznego na Mazowszu.
Poniżej przytaczamy fragment gminnej publikacji "Osiem wieków w dolinie Wkry. Pomiechowo i Pomiechówek zarys dziejów" dra Piotra Oleńczaka, który opowiada o działaniach Żołnierzy Wyklętych na Północnym Mazowszu.
Po zakończeniu działań wojennych władzę w kraju przejęli komuniści. W lasach na terenie Polski nadal znajdowało się kilkadziesiąt tysięcy partyzantów wiernych Rządowi Londyńskiemu. Byli oni zrzeszeni w oddziałach trzech największych organizacji niepodległościowych: WIN (Wolność i Niezawisłość), NSZ (Narodowe Siły Zbrojne) i NZW (Narodowe Zjednoczenie Wojskowe). „Żołnierze wyklęci” walczyli z oddziałami UB, MO, Ludowego Wojska Polskiego i sowieckiego NKWD. Siły były nierówne. Po stronie komunistów był cały aparat władzy, ciągły dopływ świeżego rekruta, ogromne ilości broni, amunicji i żywności. No i ogromna przewaga liczebna. Partyzanci walczyli o przegraną sprawę. Z każdym miesiącem było ich mniej, komunistyczny terror także zrobił swoje. Ludność cechowało zniechęcenie i brak wiary w odmianę losu. W latach 1945–1947 w walkach po obu stronach zginęło 10,5 tys. ludzi (w tym 500 żołnierzy Armii Czerwonej). W nocy „rządzili” partyzanci, za dnia władze komunistyczne. Po kilku latach, w lesie zostali tylko najwytrwalsi. Jednym z ostatnich „leśnych” był żołnierz NZW Mieczysław Dziemieszkiewicz ps. „Rój”, urodzony w 1925 r. Działalność zbrojną „Rój” rozpoczął w 1946 r. Uczestniczył w wielu akcjach przeciwko funkcjonariuszom UB, komunistycznej agenturze oraz na posterunki MO.
We wrześniu 1946 r. brał udział w akcji na cukrownię w Szczukach (grupa „Roja” ubezpieczająca akcję urządziła zasadzkę, w którą wpadł pluton operacyjny MO z Ciechanowa). Po akcji, jesienią 1946 r. „Rój” pozostał w lesie z grupą podkomendnych i już w listopadzie brał udział w ataku na więzienie w Pułtusku. W akcji tej zostało uwolnionych 65 żołnierzy podziemia. Była to ostatnia tego typu operacja zbrojna na ziemiach polskich zakończona spektakularnym sukcesem.
W 1947 r. na placu boju na Północnym Mazowszu pozostał tylko niezłomny „Rój”. Jego oddział liczył przeciętnie 15–20 żołnierzy, działał zazwyczaj podzielony na trzy samodzielne patrole partyzanckie „Pilota”, „Tygrysa” i „Kaźmierczuka”. W oddziale „Roja” służyli wyłącznie ludzie młodzi, najstarszy wiekiem kapral Władysław Bukowski „Zapora” urodził się w 1920 r. W latach 1947–1950 (!) oddział Dziemieszkiewicza wykazywał bardzo dużą aktywność w okolicach Ciechanowa, Pułtuska i Nasielska, likwidując dziesiątki komunistycznych działaczy PPR i milicjantów. 16 marca 1948 r. w Gąsocinie grupa „Roja” rozbiła posterunek MO i zniszczyła agencję pocztową. Zdobyto MG-42, 2 automaty Sudajewa, 2 kbk, 2 pistolety, 3 granaty i amunicję. 6 listopada 1949 r., w 32. rocznicę rewolucji październikowej, na stacji kolejowej w Gołotczyźnie grupa „Roja” zatrzymała pociąg osobowy, przeprowadziła rewizję pasażerów i wszystkich zatrzymano do dyspozycji dowódcy. „Rój” wygłosił do zgromadzonych przemówienie, podkreślając rychły upadek komunizmu. Partyzanci rozdawali wśród pasażerów ulotki, a następnie na potwierdzenie swoich słów zabili jadących w pociągu: Mieczysława Piaskowskiego, funkcjonariusza PUBP w Ciechanowie (członka PZPR) i oficera politycznego WP ppor. Czesława Pacała. Drugiego oficera rozbrojono i puszczono wolno. 13 lutego 1950 r. w Błędówku partyzanci zastrzelili gminnego sekretarza PZPR i komendanta ORMO – Edwarda Kanię.
„Rój” musiał sobie zdawać sprawę, że koniec jest bliski, dlatego jego ostatnie akcje zbrojne były wyjątkowo zuchwałe. Wykonane właściwie tuż pod samą Twierdzą Modlin. Wielkim wstrząsem dla władz komunistycznych był wypad grupy „Roja” 28 sierpnia 1950 r. na stację kolejową w Pomiechówku. Czterech partyzantów pod dowództwem st. sierż. Mieczysława Dziemieszkiewicza rozbroiło posterunek Służby Ochrony Kolei, zastrzeliło 3 funkcjonariuszy milicji obywatelskiej – Henryka Antosika (lat 34), Zygmunta Antosika (lat 21) i Wacława Dąbrowskiego (lat 22). Następnie zatrzymano pociąg i przeprowadzono kontrolę pasażerów. Partyzanci rozbroili, znajdujących się wśród podróżujących, 2 oficerów WP. Dowódca wygłosił antykomunistyczne przemówienie do pasażerów pociągu, po czym oddział wycofał się bez strat.
Akcja miała swoje poważne reperkusje dla wielu mieszkańców Pomiechowa i Pomiechówka, którzy byli mimowolnymi świadkami tragicznego zajścia. Funkcjonariusze UB i milicji aresztowali kilkanaście osób – pracowników stacji kolejowej i przypadkowych świadków zdarzenia. Komunistyczne sądy skazywały na kilkuletnie wyroki więzienia tylko za to, że przerażeni świadkowie tej zbrojnej akcji, bojąc się o swoje życie, schowali się w domach, zamiast powiadomić milicję. I tak dwaj bracia z ul. Kościelnej – Władysław i Franciszek Majewscy, tylko za to, że przejeżdżali wówczas rowerami po peronie stacji w Pomiechówku i widzieli uciekających z pociągu partyzantów, zostali skazani na 3,5 roku więzienia. Władysław Majewski wyrok odbywał w obozie pracy w Warszawie przy ul. Anielewicza. Pracował przy odgruzowywaniu ruin warszawskiego getta. Franciszka Majewskiego wywieziono na Dolny Śląsk do Sobótki, gdzie musiał pracować w kamieniołomie. Po dwóch latach i ośmiu miesiącach bracia zostali objęci amnestią (dotyczyła skazanych na wyroki więzienia do 5 lat) i wrócili do Pomiechowa. Aż 6 lat spędził w więzieniu dróżnik stacji kolejowej Pomiechówek, Edward Zawadzki, za to, że sterroryzowany bronią i zmuszony przez partyzantów zatrzymał pociąg. Skazany na więzienie był także inny pracownik stacji kolejowej – p. Słodownik.
Ostatnią spektakularną akcją „Roja” był napad na Bank Spółdzielczy w Nasielsku. Był to już 6 rok walki partyzanckiej od zakończenia II wojny światowej (!). 15 stycznia 1951 r. dwuosobowy patrol z tego oddziału, w mundurach ukrytych pod płaszczami, w biały dzień wszedł do banku i zabrał 46 512 zł. Odsłaniając mundury, partyzanci powiedzieli pracownikom:
Nie bójcie się, my jesteśmy z partyzantki (...) macie dzwonki
alarmowe, więc możecie dzwonić. My będziemy w mieście
jeszcze godzinę.
„Rój” zginął 13 kwietnia 1951 r. w wyniku zdrady. Donos na niego złożyła szantażowana przez UB kobieta, którą kochał. Dom, gdzie znajdowała się jego kryjówka został otoczony potrójnym pierścieniem przez 270 żołnierzy z I Brygady KBW oraz nieustaloną liczbę funkcjonariuszy UBP i MO. Działanie grupy operacyjnej wspierał samolot zrzucający flary oświetlające teren.
Po kilku godzinach od rozpoczęcia akcji „Rój” razem z towarzyszem broni podjął próbę przedarcia się przez kordon przeciwnika. Obaj padli w krzyżowym ogniu broni maszynowej.