- Pomiechówek
- Samorząd
- Turystyka i sport
- KINO
- Kultura i oświata
- Zdjęcia
- Kontakt
Wszystko to stanowi dla nich prehistorię. Nawet jeśli winną za to obarczymy wielowarstwowość wydarzeń marcowych i trudność ich interpretacji, również w środowisku naukowym, oraz idealizowanie Marca przez ludzi skupionych wokół Adama Michnika, Jacka Kuronia, Karola Modzelewskiego, co rodziło naturalną przekorę w środowiskach im przeciwnych, by pokazać, że Marzec wcale ważnym wydarzeniem nie był – to i tak rzeczywistość tych kilkunastu procent nie przedstawia się zbyt zachwycająco.
Tymczasem historycy twierdzą wyraźnie, iż najistotniejszą spuścizną, jaką pozostawił nam po sobie Marzec to pojawienie się nowego pokolenia, które bardzo szybko dojrzało, i które na własnej skórze odczuło prawdziwe oblicze systemu. To, co 8 marca stało się w Warszawie, a przez kolejne dni naznaczało inne polskie miasta, nie było jedynie bezpodstawną rebelią studentów, którzy nie za bardzo wiedzieli, co ze sobą począć, więc wybiegli na ulice, by robić „rozróby” (zwłaszcza, że zapomina się, iż najwięcej zatrzymanych podczas protestów było młodymi robotnikami, a nawet uczniami szkół średnich).
Co spodziewali się osiągnąć swym protestem? Przywrócenia na studia relegowanych z uczelni Michnika i Szlajera, powrotu Dziadów na deski teatru, wolności słowa, sprostowania propagandowych kłamstw, upadku Gomułki, którego polityka zaczęła zdecydowanie odchodzić od reform, które przyniósł Październik 56 roku. Szybko jednak pokazano młodym, że za ów protest przyjdzie im słono zapłacić. Najpierw wulgarnym słowem i pałką, później usuwaniem ze studiów, więzieniami uczono studentów moresu. Kiedy 8 marca studenci Uniwersytetu Warszawskiego wychodzą na dziedziniec, by zorganizować pokojowy wiec w obronie relegowanych kolegów, na teren Uniwersytetu wkracza milicja i tzw. „aktyw robotniczy” i zaczynają rozprawiać się ze studentami. Teresa Bochwic, dziennikarka Polskiego Radia tak wspomina wydarzenia tamtego dnia: „(…) Pod BUW, obok autokarów „robotniczych” zobaczyłam, jak trzech facetów kopie po brzuchu leżącą dziewczynę. Za rogiem budynku słaniał się mój kolega, bodajże Marek Lifszes, którego kilku facetów w długich płaszczach biło tymi czarnymi twardymi pałkami. Z głowy spływała mu krew, powtarzał z bezgranicznym zdumieniem: „Ludzie, nie bijcie, Polacy…”.
Tego samego dnia protest rozszerza się na cały kraj, w manifestacjach uczestniczą dziesiątki tysięcy osób. Studenci innych miast ogłaszają solidarność z warszawskimi kolegami. Marcowy bunt jest jednak szybko stłumiony- pięścią, pałką i represjami. Pod koniec miesiąca działają już tylko niewielkie grupy konspiracyjne na uczelniach. Usuwanie ze studiów młodych ludzi, rosnąca liczba ingerencji cenzury, a także antysemicka czystka i emigracja– sprawiły, że polskie środowiska intelektualne znacznie osłabły.
I choć ruch marcowy tak szybko załamał się, jak eksplodował to jego doświadczenie okazało się niezwykle ważnym w latach 1970, 1980, a wreszcie 1989 roku.